Recenzja "Po Drugiej Stronie Snu — dziennik wyobraźni" Karoliny Kubikowskiej

Po BOOM na kolorowanki dla dorosłych i fikuśne notesiki, przyszła pora na literaturę artystyczną.
17 listopada, w księgarniach pojawiła się książka graficzna Karoliny Kubikowskiej, która według informacji na stronie wydawcy, jest pierwszym w Polsce portfolio współczesnego tatuażysty. Niestety nie jestem w stanie zweryfikować prawdziwości tego stwierdzenia, ale temat ten może być ciekawym pomysłem na artykuł w przyszłości. Niektóre portale reklamujące tę pozycję jako must have 2016, o czym wkrótce się przekonamy. A jak na razie, zapraszam do zapoznania się z moją opinią na jej temat.

Karolina Kubikowska jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i warszawską tatuażystką. Zajmuje się także ilustracją i malarstwem, a jej prace prezentowano na wielu wystawach. Przed tygodniem, 28 listopada, miał miejsce wernisaż w Gulestus Tattoo na Hożej 51 w Warszawie, prezentujący projekty, które znajdziemy w Po Drugiej Stronie Snu. Nie wiem tylko, czy ekspozycja w dalszym ciągu jest dostępna dla zwiedzających.

Styl który prezentuje Karolina Kubikowska jest imponujący. Przynajmniej dla mnie — laika w dziedzinie sztuki tatuażu. Nigdy nie myślałam o tym, że tatuażyści tak jak inni artyści graficzni, posiadają własny rozpoznawalny styl, a przecież to takie oczywiste. Gdy po raz pierwszy, jeszcze (a w zasadzie dopiero) na studiach, spotkałam się z pracami, które znacząco odbiegały od standardowych wzorów tribali, chińskich znaków, motylków, gwiazdeczek i kreskówkowych postaci, byłam naprawdę zaskoczona. Prace Karoliny Kubikowskiej przypominają rysunki ołówkiem i piórkiem, podmalowane akwarelami. Na skórze daje to prawdziwy efekt „wow”.

Po Drugiej Stronie Snu rozpoczyna się od krótkiego dialogu, pomiędzy autorką a drugą osobą, którą Karolina prowadzi przez swój magiczny las. Dalsza część to rysunki owego lasu prezentujące jego faunę i florę, która wraz z postępem historii, staje się coraz dziwniejsza i bardziej magiczna.

Co kilka stron, pojawiają się komentarze naszej przewodniczki. W mojej opinii niepotrzebnie.
W Po Drugiej Stronie Snu już same ilustracje mają wystarczająco mistyczną naturę
— znać tutaj rękę wprawnego rysownika i bogatą wyobraźnię — ni to duchowe sentencje, ni magiczna opowieść o wspaniałości lasu, nie podnoszą emocjonalnego napięcia. Wręcz przeciwnie. Stanowią przesyt.
Po kilku pierwszych stronach i prawie na końcu, mamy jednak taką oto wstawkę, tzw. „Zielnik”.
Zielnik jest pomysłem, który niewątpliwie najbardziej podoba mi się w tej publikacji. Zawiera dwa krótkie zadania:  Między tymi stronami ukryj rośliny, które znajdziesz na swojej drodze oraz Tutaj ukryj rośliny, które są symbolem twojej siły. Już zawsze będą ci o niej przypominać! Jest to wystarczający komentarz dla całej książki. Prosty, nieprzegadany, trafiający w sedno. Pierwsze zadanie otwiera nas na podróż — drugie pozwala ją podsumować.
W tym dzienniku wyobraźni, nie uświadczymy fabuły zmierzającej z punku „A” do punktu „B”. Odkrywanie kolejnych stron, przypomina raczej zwiedzanie umysłu autorki. I jak to bywa z bardzo osobistą twórczością, nie można jej interpretować dosłownie i z góry oceniać. Z opisu na odwrocie książki wynika, że mamy tu do czynienia z podróżą, która ma prowadzić do przemiany, odkrywania własnej kreatywności, emocjonalności i wrażliwości. Dla mnie jest to po prostu prezentacja ciekawego portfolio, do którego należy podejść kilkakrotnie i z uwagą, aby dostrzec to, co ukryte. Każdy powinien sam spróbować odnaleźć w historii przypominającej przygodę Alicji w Krainie Czarów, coś dla siebie.

Takie publikacje, jak Po Drugiej Stronie Snu Karoliny Kubikowskiej, wciąż są u nas mało popularne, ale może od tej pozycji, zacznie się to zmieniać. Przede wszystkim powinniśmy nauczyć się doceniać siłę przekazu, jaka leży w samym obrazie. Znajdujemy ją w filmach, znajdujemy w reklamach, dlaczego by nie odnaleźć jej w książkach graficznych? Ale zbrodnią jest pospieszne przejrzenie „obrazków”, szybkie zapoznanie się z opisami i odłożenie publikacji na półkę ze stwierdzeniem „fajne”. Uczmy się od dzieci, jak należy czytać obraz i ile poświęcać temu czasu. Wtedy na pewno, pieniądze które wydaliśmy na taką książkę, nie zostaną wyrzucone w błoto.