Zawód ilustrator | Haft – wywiad z Ewą Cieniak

Wywiad z Ewą przeprowadziłam latem tego roku.

Pierwotnie chciałam przedstawić w nim to, co robi Ewa – jako, dość niezwykłą specjalizację ilustracyjną. Ostatecznie jednak wyszła z tego ciekawa opowieść o poszukiwaniu swojej drogi, odkrywaniu nowych artystycznych ścieżek i kreowaniu niszy, która rozkwitła z oryginalnego pomysłu.

Wybrane portrety

Ja: Cześć Ewo, przedstaw się i opowiedz o sobie oraz swoich haftach.

EC: Nazywam się Ewa Cieniak. Moja przygoda z haftem zaczęła się z początkiem 2019 roku. Do tego momentu nie podejrzewałam, że haft stanie się „moją” techniką.

Ukończyłam grafikę warsztatową na Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie i zaraz po studiach podjęłam pracę w agencji reklamowej, jako dyrektor artystyczny. Spędziłam w reklamie kilkanaście intensywnych, pełnych wyzwań lat. Dużo się działo i szybko.

Pod koniec, zmęczona, zaczęłam szukać czegoś innego, nowego. Czegoś twórczego, co dałoby mi więcej satysfakcji. To wówczas stworzyłam nową markę odzieżową i założyłam firmę trenersko-coachingową.

Ale to dopiero haft, sztuka – dały mi spełnienie. To jestem Ja.

A impulsem była twórczość mojej babci Anastazji.

Portret zbiorowy – „Rodzina M.” Format 90 x 120 cm. Haft na płótnie.

Ja: Tworzysz w bardzo ciekawej technice.

EC: Choć haft kojarzy się bardzo tradycyjne, jako technika dekoracyjna i z reguły wykonywany jest na niewielkich formatach –  ja zaczęłam od wyhaftowania portretu na płótnie o wymiarach 1m x 1m. Wykonywałam duże pociągnięcia nitką, jak pędzlem.

Choć proces tworzenia trwał nieporównywalnie dłużej niż gdybym malowała faktycznie pędzlem – bardzo spodobał mi się nie tylko uzyskany efekt, ale także sam proces. Jego medytacyjność. Uczenie się cierpliwości.

Dodatkowo w trakcie procesu odkryłam, że ta ponadtysiącletnia technika może mieć nowoczesny, wręcz awangardowy charakter. Sprawdzać się w nieprzypisywanych haftowi formatach i formach. Zaczęłam z ciekawością i gotowością do eksperymentowania – tworzyć i cieszyć się tym, co powstaje. 

Ja: Czy myślałaś by skomercializować swoje projekty?

EC: Podoba mi się myśl o wykorzystaniu haftu do ilustrowania książek, artykułów, okładek. Szukam możliwości nawiązania współpracy z wydawnictwami. Wysłałam swoją ofertę do magazynów, które uznałam, że mogą mieć chęć i odwagę do publikacji takich prac. Zasiałam ziarno. Czekam „aktywnie” 🙂, wiedząc, że prędzej czy później, coś z tego wyrośnie.

Haft na bluzie zainspirowany obrazem Goi: Saturn pożera swojego syna
Haft wykonany na konkurs ilustracyjny do odcinkowej powieści Leny Dunham Verified Strangers publikowanej w Vogue magazine.

Ja: Z jednej strony wejście na rynek jako „pierwsza” to świetna sprawa, ale z drugiej może okazać, że pomysł jest zbyt nowatorski i minie trochę czasu, nim człowiek przebije się do szerszej publiczności.

EC: Tak. Od wiosny tego roku zaczęłam promować się w Internecie. Głównie na Facebooku i Instagramie. Odzew jest duży w postaci lajków, co mnie cieszy. Ale najistotniejsze i to napawa otuchą, że jeden z postów zobaczyła osoba zajmująca się kostiumami. Dostałam od niej zamówienie na stworzenie haftowanego kostiumu do serialu. Każde kolejne zamówienie poszerza krąg osób, które wiedzą o mnie i mojej sztuce. Wiem, że w którymś momencie osiągnę efekt „kuli śniegowej” 🙂

Ja: Opowiedz mi jeszcze, jak wygląda proces tworzenia takiego projektu. Przygotowanie pomysłu, czas, jakie są koszty zarówno Twojej pracy oraz nakłady finansowe?

EC: Pomysł czasem pojawia się nagle, czasem wraca coś, o czym myślałam kiedyś, ale nie miałam skrystalizowanej koncepcji. Tak było w przypadku projektu „Chanukah” – który rodził się dwa lata.

Na początku razem z przyjaciółką miałyśmy tylko zarys pomysłu, ideę. Ostateczny kształt miały nadać poszczególne osoby zaproszone do projektu. Bohaterowie i jednocześnie współtwórcy. To się z różnych powodów nie sprawdziło. Gdy odnalazłam swój własny styl i technikę, nadanie ostatecznego artystycznego kształtu projektowi – okazało się bardzo proste.

Jeśli chodzi o koszty materiałów: nici, igieł, płótna – nie są to szalone kwoty. Koszt tworzenia, to już zupełnie inna kwestia.

Jeśli zaś chodzi o czas – to przygotowanie obrazu, nawet jednego z tych największych 140-110 cm zajmuje mi w sumie około 30 h. Oczywiście rozbite na kilka podejść.

Inspirowana „Wiosną” Boticellego – „Jesień” wyhaftowana na tkaninie żakardowej.
4 razy kobieta siedemdziesięcioletnia.
140×110 cm

Ja: Powiem Ci, że zaskoczyłaś mnie, bo już kiedy obserwowałam Twoje portfolio pomyślałam, że wykonanie takiej pracy nie dość, że może kosztować bardzo dużo, to jeszcze wymaga setek godzin pracy i cierpliwości.

EC: Rzeczywiście tak jest, że haftowanie uczy mnie cierpliwości, metodyczności. I to jest fajne. Ale jednocześnie moja natura domaga się, by coś szybko skończyć i rozpocząć coś nowego. Czegoś, co da mi nową energię. Podoba mi się ta dwoistość.

Ewa (autoportret), 73×92 cm

Ja: jakie masz plany na najbliższy czas?

EC: Za chwilę premiera mojego filmu animowanego pt: TABULA RASA, do którego wyhaftowałam ilustracje. Powstaje w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Kultura w sieci”.

Zapraszam także na moją wystawę „EWENEMENT” do Galerii APTEKA SZTUKI w Warszawie. Wernisaż 21.10.2020 o godzinie 19.00.


Prace Ewy można śledzić na bieżąco na jej:

Stronie: https://ewacieniak.com/

Fanpage’u: facebook.com/ewacieniakartystka/

Instagramie: instagram.com/ewac/


Głodny wiedzy? Wbij na grupę!

ilustracja zapraszająca do wejścia na grupę