Nawet po wernisażu…
Piątkowe otwarcie wystawy Czerwona przebiegło pomyślnie, choć nie wiem jak goście przetrwali zaserwowaną im ilość przemów – wino z całą pewnością pomogło. Zostałam obsypana kwiatami i czekoladkami, zrobiono mi więcej zdjęć, niż pewnie zrobią na ślubie, każdy chciał ze mną rozmawiać, a ja byłam tak zdenerwowana, że ledwo panowałam nad głosem w czasie swojej przemowy. Nie lubię być w centrum uwagi. Lubię, gdy w centrum uwagi są moje prace – i wyrażane są o nich pozytywne opinie – ale zdecydowanie gorzej przyjmuję ogólne, długotrwałe zainteresowanie moją osobą większej liczby osób. No i zrobiłam sobie pierwsze w życiu selfie.
Czerwona miała swoją premierę na początku lipca tego roku w Galerii 33 w Ostrowie Wielkopolskim, jednak wówczas przedstawiała ona jeszcze surowe, nie poddane korekcie prace. W Gostyńskim Domu Kultury Hutnik – jeszcze do 5 grudnia – będzie można zobaczyć ostateczne wersje całego cyklu wraz z planszami zawierającymi zapis procesu twórczego – moje szkice i notatki odręczne.
U podstaw Czerwonej leży moja fascynacja alternatywnymi wersjami znanych baśni. Cykl opierający się na postaci i historii Czerwonego Kapturka, w początkowych planach miał prezentować różne style graficzne, a nie głębszą analizę samego dzieła. Jednak pomysł ten odrzucił mój promotor, zalecając przeprowadzenie badań i bardziej analitycznego podejście do tematu. Zapoznałam się z kilkunastoma wersjami bajki – od bardzo współczesnych, po przekazy ludowe, gdzie trup ścielił się gęsto – oraz jej interpretacjami psychologicznymi. Następnie starałam się znaleźć dla tego wszystkiego wspólny mianownik. Zastanawiałam się, jakby wyglądała cała historia, gdyby Kapturek spotykając wilka, miał lat kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt. W rezultacie spojrzałam na główną postać i jej przygodę, bardziej metaforycznie.

Gdybyście byli w okolicy, serdecznie zapraszam do obejrzenia wystawy.
Relacja z jednej prasy lokalnej: Gostyń24