Ambitne projekty, to mogą sobie mieć…

…czyli 7 najpowszechniejszych błędów miejskich reklam
Gdy robiłam praktyki studenckie, już pierwszego dnia powiedziano mi: Żadnych ambitnych projektów. Na wymyślne projekty mogą sobie pozwolić wielkie znane firmy lub konkretne branże, a nie drobni przedsiębiorcy z sąsiedztwa. Dlatego też plakaty, banery, ulotki, wizytówki… wszystko wykonywało się w godzinę z pogwałceniem wszelkich zasad, które mozolnie wciskali nam do głów wykładowcy na studiach. I choćbym chciała wykazać się nieco większą kreatywnością, nie było na to ani czasu, ani chęci ze strony zarówno klientów, jak i samej firmy. Jednak nie można dziwić się ani jednym, ani drugim, że nie godzili się na graficzną awangardę.
Doskonale wyjaśnia to prof. Lech Majewski w wywiadzie dla portalu magazyn.pl
Dziwimy się czasami, że niektóre firmy mają okropne reklamy zachwalające kiełbasę czy inne produkty, ale chodzi o to, że oni nie chcą epatować jakimś wybitnym, artystycznym przekazem. Inaczej ludzie będą podejrzewali, że ta kiełbasa, która kosztuje cztery złote, a „ubrano” ją w prawie barokową oprawę, jest czymś nieprawdziwym. Dlatego nie lubimy tych plakatów.
Głównymi klientami agencji, w której praktykowałam, byli mali przedsiębiorcy z okolicy. Logicznym więc jest, że nie potrzebowali projektów na wysokim, artystycznym poziomie.
Niestety, w przerażającej liczbie przypadków, oznaczało to również stylistyczny chaos i odcięcie się od podstawowych zasad projektowania.

Są trzy rodzaje władców: Taki, który potrafi rządzić oraz dobierać ludzi. Taki który nie potrafi rządzić, ale dobiera odpowiednich ludzi. I taki, który nie potrafi ani jednego, ani i drugiego


Praktyka dała mi pierwsze doświadczenie w kontaktach z klientami. A komunikacja to ważna gałąź w pracy projektanta. Jednak bywa, że zarówno asertywność, jak i logiczne argumenty nic nie wskórają, kiedy staje się przed dwoma podstawowymi problemami:
a) Klient jest zdania, że grafik nie ma bladego pojęcia o swojej pracy – dlatego należy bardzo szczegółowo i skrupulatnie kierować jego poczynaniami
b) Powielanie schematu, czyli „bo wszyscy, tak robią”, to najlepsze rozwiązanie, aby się wyróżnić
Nie chcę za zło całego świata obwiniać wyłącznie zleceniodawców. Dookoła pełno „grafików”, których do programu graficznego w ogóle nie powinno się dopuszczać.
Jednak tutaj pojawia się błąd numer jeden: Zły wybór.
Istnieje bowiem takie powiedzenie:
Są trzy rodzaje władców:
– Taki, który potrafi rządzić oraz dobierać ludzi
– Taki który nie potrafi rządzić, ale dobiera odpowiednich ludzi
– I taki, który nie potrafi ani jednego, ani i drugiego
Klient nie ma obowiązku znać się na pracy grafika, ale powinien przynajmniej powierzyć reklamę swojej firmy właściwym osobom. Tymczasem wiele projektów wykonują drukarnie nazywające siebie agencjami reklamowymi. Grafikami często są tam osoby, które znają program graficzny, jednak nie mają specjalnie pojęcia o projektowaniu lub graficy, którym zabiera się możliwość przyzwoitego projektowania.
Efekty widać w miastach i na drogach. I nie chodzi tutaj wyłącznie o kwestie estetyczne – czyli ubieranie kiełbasy w awangardową oprawę – tylko zasady tworzenia efektywnej reklamy.
A oto najczęstsze błędy  które pojawiają się przy okazji tego typu projektów.
1. Projekt niezgodny z przeznaczeniem
Zależnie od przeznaczenia, różne typy reklam drukowanych cechuje nieco inna zasada projektu.
Billboard zazwyczaj ma zwrócić uwagę ludzi jadących samochodem, dlatego jest wielkich rozmiarów, wieszany na dużych powierzchniach, aby był dobrze widoczny już z daleka. Tymczasem plakat o dużo mniejszym formacie, przystosowany jest do patrzenia nań z bliska. Kierowany jest o osoby idącej pieszo, która ma chwilę, aby przystanąć.
2. Powielanie schematu
Przysłowiowe „bo wszyscy tak robią”. Powszechność określonego stylu utwierdza w przekonaniu, iż tak właśnie powinna prezentować się prawidłowo zaprojektowana reklama. W rezultacie, projekt ginie w masie innych, takich samych obrazów.
3. Za dużo informacji
Każda rzecz, którą zajmuje się firma jest ważna i koniecznie trzeba zapełnić takimi informacjami plansze od billboardów po najdrobniejsze akcydensy. Gdy tymczasem jednoarkuszowe druki to nie grube katalogi, a większość ludzi czyta zaledwie 5% przedstawionego im tekstu, by dopiero później stwierdzić, czy chcą kontynuować. Z doświadczenia wiem, że niezależnie jak długi i wyczerpujący opis zostanie umieszczony, zainteresowani i tak zadzwonią z pytaniem o rodzaje oferowanych usług.
4. Źle dobrane elementy
Jak dziś pamiętam mijaną kiedyś reklamę drewna opałowego i węgla, na której występowała dziewczyna w bikini oparta o młot pneumatyczny, albo baner salonu ślubnego, który przedstawiał niezbyt zadowoloną parę młodą, skutą kajdankami.
5. Za dużo elementów
Jednym słowem: chaos.
Piękne widoki dalekich krajów na billboardzie biura turystycznego, czy zdjęcie zadbanych dłoni na ulotce salonu manicure to jedno, jednak skumulowane obrazki gładzi szpachlowej, gipsu i farb na plakacie firmy remontowej to drugie. Nigdy nie rozumiałam dlaczego niektórzy tak bardzo zabiegają o to, aby na ich reklamach pojawił się cały wykorzystywany inwentarz.
Do tego dochodzi przesadne uwielbienie dla ozdobników. Konieczność obramowania „nagich” zdjęć, umieszczenia z boku wymyślnych zawijasów, kwiatowych ornamentów, czy wręcz wykorzystanie wzorzystego tła.
A wszystko to, odwraca uwagę widza od istotnych informacji.
6. Krzykliwość
Nagromadzenie nie pasujących do siebie pstrokatych kolorów. Męczą oczy i sprawiają, że plansza staje się nieczytelna, co utrudnia widzowi zrozumienie przekazu.
7. Brak pustych przestrzeni
Jedno z najczęstszych haseł – podczas moich praktyk – jakie padało po wstępnych oględzinach projektu było: Nie za pusto tutaj? Wszelka pusta przestrzeń była odbierana jako marnowanie wolnego miejsca, które natychmiast należy wypełnić czymś sensownym; kolejnym zdjęciem, ozdobą, czy hasłem reklamowym.
Tymczasem pusta przestrzeń stanowi bardzo ważny element projektu. Dzięki niej, oko automatycznie „prześlizguje się” tam, gdzie powinno odnajdując meritum przekazu i najważniejsze informacje.

…większość ludzi czyta zaledwie 5% przedstawionego im tekstu.


Wbrew pozorom, przytaczana wcześniej reklama supermarketowej kiełbasy, wcale nie prezentuje się najgorzej na tle innych, miejskich koszmarków. Jej projektanci wiedzą do jakiej grupy uderzają
, gdzie będzie zastosowana owa reklama i unikają wyżej wymienionych błędów.
Ich billboardy przeważnie są oszczędne w słowach i grafice. Zawierają tylko najważniejsze informacje – Gdzie kupić, co i za ile.

Skupisko powyższych błędów, tworzy nam reklamę podobną do poniższej. Spróbujcie ją przeczytać i wyłapać najważniejsze informacje jadąc 100 czy nawet 50km/h.
 A teraz łatwiej?