Wstydzić się, czy się nie wstydzić kiczu…?

Problematyka kiczu, jako zjawiska w sztuce oraz w przedmiotach użytkowych, stale wzbudza wiele emocji. W ogólnej świadomości ma oddźwięk negatywny, gdyż kojarzony jest z szeroko pojętym złym gustem. Prawie nikt nie chce być posądzony o zły smak, nie daj Boże o pozytywne nastawienie do kiczu, choć otacza nas on z niemal każdej strony. Trudno ocenić, co aktualnie jest, a co nie jest kiczem. Abraham Moles, w swojej książce Kicz – sztuka szczęścia, stwierdza, że kicz jest całkowitą przeciwnością prostoty i funkcjonalności, balansując pomiędzy tym, co oryginalne, a banalne.
Idąc tym tokiem myślenia, wszelkie formy zdobnicze mogą być uznane za kicz. Łyżeczka do herbaty z misternie zdobioną rączką pełni już nie tylko funkcję użytkową, ale także dekoracyjną, co nadaje jej pewne cechy kiczu.

…kicz nie jest modą, choć aktualna moda może być kiczowata.


Kicz, pojawił się wraz z rozwojem mieszczaństwa i okresu dobrobytu. Zbytek stanowi więc podstawę do rozwoju omawianego zjawiska. Przejawia się w sztuce, literaturze, muzyce, ubraniach, meblach… Lecz kicz nie jest modą, choć aktualna moda może być kiczowata.
Jest popularny, gdyż unika tematów trudnych, jest na miarę przeciętnego człowieka – łatwo przyswajalny i przyjemny. Przeciwstawia się prostocie, ma swój udział we wszystkim, co nieużyteczne i pochłania czas. Posiada jednak swoistą funkcję społeczną, stanowiąc świadectwo cywilizacji.
Moles podaje, że niektóre momenty w epokach są bardziej podatne na kicz i wymienia jego właściwości charakterystyczne w sztukach wizualnych.
– duża ornamentyka i dekoracyjność
 – linie krzywe, wygięte i wijące się roślinne/kwiatowe wzory
– brak dużych, niczym nie zakłóconych płaszczyzn
– kolory; od soczystych czerwieni po landrynkowe róże, fiolety, ogólnie mieszające się kolory tęczy i różne tony bieli
Jest to jednak dosyć wąska specyfikacja. Na myśl nasuwają się wymyślne rokokowe zdobienia, porcelanowe figurki pasterek oraz religijne obrazki z dziećmi i aniołami o złotych puklach i zaróżowionych policzkach. A kicz przecież nie zawsze smakuje jak cukierek. Moles pokazuje także istnienie kiczu kwaśnego; meksykańskie czaszki z cukru na Dia de los Muertos, plastikowe szkielety, kino grozy z postaciami wampirów i potworów.
W mojej opinii kicz posiada jednak zdecydowanie więcej płaszczyzn, niż tylko te dwie. Trudno mi, na przykład określić, czy współczesna tendencja do epatowania nagimi piersiami na każdej planszy reklamowej, teledysku, czy filmie, zaliczona może być do słodyczy, bądź kwasoty.

Zapytawszy pierwszego z brzegu człowieka, czym jest kicz, najpewniej stwierdzi, że to tandeta…


Zapytawszy pierwszego z brzegu człowieka, czym jest kicz, najpewniej stwierdzi, że to tandeta – rzeczy tanie, niedbale wykonane, najczęściej z materiałów „gorszych”, czyli zazwyczaj sztucznych.
Z drugiej jednak strony, figurka kołyszącej się na drzewie nimfy z kwiatami we włosach, choćby wykonana z najlepszej porcelany, nadal będzie trącać kiczem. Za to, czy za tandetę uznamy modne dizajnerskie dodatki i meble wykonane ze zrecyklingowanych odpadów?
Wątpliwości pojawiają się przy wielu sprawach. Nie tylko wszelkiego rodzaju jarmarcznym badziewiu, ale również podróbkach markowych produktów, plakatowych reprodukcjach dzieł znanych artystów oraz tańszych zamiennikach.
Kolejną sztandarową cechą kiczu, powinna być niska jakość estetyczna – w kontekście współczesnego pojmowania słowa „estetyka” – lecz i tutaj sprawa nie jest do końca oczywista. Wiele z przedmiotów, które moglibyśmy nazwać kiczem, wcale za takie nie uważamy.
W kwestiach wartości artystycznych, odpowiedź jest  równie niejednoznaczna, co wprowadza nas w zagadnienie kiczu zamierzonego i niezamierzonego.
Wielu artystów XX wieku sięgało po kicz, na przekór sztuce akademickiej; Dadaiści, surrealiści i pop-artowcy. Tego typu praktyki, nieobce są również twórcom współczesnym. Lecz kicz zamierzony, występuje nie tylko w sztuce „wielkiej”. Według Molesa do tej kategorii zaliczają się także straganowe święte figurki oraz ozdoby ze sklepów „Wszystko po 4,50” i pewne zabiegi architektoniczne. Ale rzeczom tym, daleko do dzieł uznanych artystów. Nikt nie wstydzi się upodobań pracami Endiego Warhola czy Salvadora Dali. Powszechnie akceptowalne są piosenki typu „Hera, koka, hasz, LSD” oraz prześmiewcze komedie. Jednak mało kto otwarcie wyrazi swoją aprobatę dla muzyki dico-polo, albo powiesi w jadalni obrazek psiaka o wielkich, mokrych oczach z różową kokardką.

Pojawia się więc tutaj zagadnienie kiczu w „dobrym guście” i „złym guście”.


Pojawia się więc tutaj zagadnienie kiczu w „dobrym guście” i „złym guście”. Kiczu, do którego można się przyznawać, bo wiąże się to otwartym lub cichym przyzwoleniem społeczeństwa na czerpanie z niego radości oraz kicz, do którego w żadnym wypadku nie wypada się przyznawać.
Patrząc w ten sposób na omawiany problem, słowo „kicz” nie do końca wyczerpuje ogrom spraw, których to zagadnienie dotyczy. Wydaje się, że nie można uciec od kiczu w naszym życiu. Nie ma w tym jednak nic złego. Już w słowach wstępu Moles zaznacza, że każda sztuka zawiera choćby odrobinę kiczu, gdyż w taki czy inny sposób poddaje się gustom odbiorcy. A „zły smak” zawsze poprzedza pojawienie się „dobrego gustu”.
O ile dążymy do rozwoju.
Nie wstydzę się przyznać, że jako dziecko fascynowały mnie zarówno obrazki rumianych aniołków w pozłacanych ramach oraz „Jesteś szalona” Boysów. Nawet teraz, uśmiech na mojej twarzy, wciąż budzi naturalnych rozmiarów, różowy jednorożec z wystawy sieci sklepów Flo. Chętnie postawiłabym go pośrodku swojego pokoju.