Zawód ilustrator | Gotowość warsztatowa

Gotowość warsztatowa to jeden z problemów, z którymi mierzą się początkujący twórcy, którzy chcą zacząć zarabiać na swojej pracy ilustratorsko-graficznej. Fakt, że lubisz rysować i przejawiasz w tym zakresie jakiś talent oraz umiejętności, nie jest jeszcze wystarczający, by zająć się świadczeniem tych usług zawodowo. Jak słusznie zauważyła jedna z moich czytelniczek, wiele osób odczuwa presję, by jak najszybciej zacząć monetyzować swoją pracę, lecz nie jest na to gotowa pod względem warsztatu (także w innych zakresach, ale o tym już pisałam w artykułach Czy hobby powinno stać się pracą? oraz Dlaczego ciągle nie jesteś ilustratorem?). Wskutek czego, kiedy spotykają się z odrzuceniem ich oferty, krytyką lub brakiem zainteresowania, bardzo szybko rezygnują z dalszych starań w tym kierunku.

Oczywiście dla każdego moment, w którym można zacząć zarabiać na swojej twórczości, będzie inny, zależnie od tego, co i w jakim zakresie chce się oferować. Na przykład satyryk, którego głównym towarem jest humor, może uznać, że oprawa graficzna stanowi jedynie dodatek, dlatego z marszu może zacząć sprzedawać swoją pracę szerokiemu gronu odbiorców lub wybranym klientom. Natomiast concept artysta umiejętności warsztatowe wypracowuje przez lata. Dlatego tak ważne jest, by nim zdecydujesz się świadomie zacząć zarabiać na swojej pracy, poznać swój cel.

Marta Kitka[1], również moja czytelniczka, zwróciła uwagę, że jeśli posiadamy własne założenia odnośnie do tego, co chcemy osiągnąć zawodowo i warsztatowo, możemy podejść do zagadnienia w sposób niemal techniczny, bo ten punkt odniesienia stanie się drogowskazem w rozwoju.

Ale żeby go mieć – napisała Marta – trzeba zmierzyć się nie tylko z samym sobą, ale też z zaistniałą rzeczywistością, czyli: gdzie jestem w odniesieniu do innych, jak wypadam technicznie i czego dokładnie chcę się uczyć.

O ile jednak poszczególne etapy rozwoju i braki z pewnych dziedzin i specjalizacji można zweryfikować relatywnie łatwo (co opisałam powyżej), o tyle inne mogą przysporzyć wiele trudności. Przykładem będą tu prace, których główną wartością jest strona estetyczna i artystyczna, ale brak twardych wytycznych, co do tego, co to oznacza. W końcu jeśli stawiamy na wysoki poziom realizmu w swoich pracach, łatwo jest zweryfikować braki w takich przestrzeniach jak poprawność anatomiczna, perspektywa czy praca ze światłem i cieniem. Dużo trudniej znaleźć jednak tak klarowne punkty w ilustracji prasowej czy rysunku modowym.


Rozwój warsztatowy, jak to ugryźć?


Jak już zostało powiedziane, w pierwszej kolejności należy określić swój cel, a to wiąże się z podjęciem decyzji dotyczącej tego, co tak naprawdę chcesz robić, a przynajmniej od czego zacząć, bo nikt nie powiedział, że nie możesz skorygować raz podjętego postanowienia.

Następnie należy zacząć dążyć do:

  • opanowania narzędzi pracy;
  • zdobycia wiedzy, która pomoże w sprawnym rozwoju;
  • regularnych ćwiczeń warsztatowych;
  • osiągania zakładanych efektów (na poszczególnych etapach rozwoju i efektu końcowego).

Są takie dziedziny, w których liczy się jedynie opanowanie narzędzi i osiąganie określonych efektów technicznych, np. ilustracje do podręczników medycyny. Nie wymagają kreatywności artystycznej, ale doskonałej wiedzy z zakresu anatomii i wyobraźni potrzebnych do realistycznego lub poprawnego oddania zadanego tematu.

Inne dziedziny stawiają nie tylko na tzw. „ładność”, ale przede wszystkim na dobry pomysł i jego ciekawe przedstawienie za pomocą narzędzi plastycznych. Na przykład ilustracje do dobrej jakościowo literatury dziecięcej, w której obraz gra pierwsze skrzypce. Nie bez znaczenia jest tu także dostosowanie swojej pracy pod wymogi projektu i odbiorcy.

Niezależnie od tego, jakie przyjmiemy założenia, pewien zakres wiedzy i umiejętności jest wskazany w naprawdę wielu specjalizacjach (choć nie wszystkich). Należą do nich:

  • umiejętność obserwacji świata i wyciąganie wniosków

[Przykład: nasz mózg dąży do pewnych uproszczeń, jeśli poprosisz laika o narysowanie drzewa, z dużym prawdopodobieństwem narysuje słup zwieńczony symboliczną koroną (lub kółkiem) i wypełni swoje dzieło brązową kredką (pień) i zieloną (liście). Tymczasem drzewo to nieregularna bryła o chropowatej powierzchni i całej palecie barw. W dodatku można je przedstawić z wielu innych perspektyw niż tylko en face (frontalnie).

Uproszczenia są jak najbardziej w porządku, jeśli są dziełem zamierzonym, a nie wynikają z faktu, że nigdy nie widziałeś drzewa w naturze].

  • znajomość podstaw anatomii, które później można z powodzeniem łamać

[Zasady powinny być spójne w obrębie świata, który kreujemy – spójrz na komiksy Dona Rosy i kontynuatorów jego twórczości (m.in. Cala Barksa), którzy przez lata rysowali komiksy o Kaczorze Donaldzie i Sknerusie McKwaczu – stworzona przez nich rzeczywistość zachowuje założone ramy realizmu, choć mamy do czynienia z kaczymi bohaterami].

  • znajomość przestrzeni i perspektywy

(j/w)

  • rozumienie zasad światłocienia

(znów: obserwacja natury i wyciągnie wniosków)

  • umiejętność kompozycji

(by kierować wzrokiem widza i budować narrację)

  • znajomość teorii koloru

(by budować klimat i wspierać tematykę, osiągnąć wrażenie przestrzenności i realizmu, tworzyć paletę kolorów atrakcyjną dla oka widza).


Poszukiwanie inspiracji


Wiele osób, które dołączają do mojej grupy wsparcia zawodowego poszukuje inspiracji warsztatowej. Co jest nieco zaskakujące, zwarzywszy nie tylko na łatwy dostęp zarówno do licznych kursów rysunku, jak również portali z pracami innych twórców. Być może wiedza w sieci jest za bardzo rozproszona. Jest jej także na tyle dużo, że powoduje to paraliż decyzyjny.

Inspiracje, jakie możemy czerpać, mają wymiar zarówno plastyczny, jak i ideowy. W wymiarze plastycznym poszukujemy nowych, ciekawych ścieżek technicznych i artystycznych, w wymiarze ideowym – sposobu myślenia. Oba te komponenty mają swoją niepoślednią wartość, bo z jednej strony nasza praca często kupowana jest ze wylęgów estetycznych, a z drugiej – ze względu na dobry pomysł.

Mówiąc o inspiracji, warto przypomnieć o tym, by uważać, aby pozostała ona faktycznie inspiracją. Bardzo łatwo tutaj o (świadome lub nie) ocieranie się o niebezpieczną granicę plagiatu lub (co równie częste) zatracenie własnego potencjału na rzecz upodabniania się do cudzej twórczości (tzw. naśladowcy). Inną jednak kwestią jest to, że istnieją takie specjalizacje, w których tworzenie podług określonego kanonu jest pożądane i nie ma zapotrzebowania na wytworzenie autorskiej, rozpoznawalnej stylistyki (patrz: określenie swojego celu). Nie widzę także niczego złego w kopiowaniu innych do prywatnych celów edukacyjnych.

Internet za jednym kliknięciem myszy jest w stanie dostarczyć Ci oceanu inspiracji, co bywa naprawdę obezwładniające. Dlatego gorąco zachęcam, by poszukiwać inspiracji w sposób świadomy, czyli:

  • zrobić research w obrębie tematu, który Cię interesuje – dowiedzenie się, co się obecnie podoba, jakie są wymogi projektów z interesującej Cię dziedziny, jak prezentują się funkcjonujący na rynku twórcy, czy istnieje ryzyko przesytu (ogólnie lub konkretną stylistyką), jakie mogą być przyszłościowe trendy – i wyciągnąć z tego wnioski dla siebie;
  • wypatrywać inspiracji w sztuce (np. klasyczne malarstwo i rzeźba) oraz sztuce użytkowej (różnych dziedzinach np. wzornictwie);
  • szukać inspiracji w naturze – świat jest niewyczerpanym źródłem natchnienia.



Ocena swojej pracy i postępów


Przy ocenie swojej pracy potrzebna jest duża doza zdrowego dystansu.


Przy przyjmowaniu feedbacku od kolegów i potencjalnych odbiorców – duża doza zdrowej otwartości.


Zdrowy dystans polega na tym, że świadomie  jesteś w stanie ocenić swoje mocne strony oraz dostrzegać braki warsztatowe.

Zdrowa otwartość, to przyjmowanie krytyki innych, ale przepuszczanie jej przez swoisty filtr, który pozwala na ignorowanie hejtu i odróżnienie opinii przydatnych od nieprzydatnych w Twoim rozwoju (niezależnie od tego, czy opinia jest pozytywna, czy negatywna).

To nie są łatwe umiejętności i wymagają pewnej dojrzałości emocjonalnej. Przyznam, że ja sama jestem bardzo wrażliwa na punkcie swojej pracy i łatwo ulegam gwałtownym emocjom, co nie znaczy, że pozwalam im sobą kierować. Stale pracuję nad tym, by pamiętać o zdrowym dystansie i zdrowej otwartości.

Oceniając postępy swojej pracy, możesz także zdecydować się na porównywanie do wybranych przez siebie twórców, którzy są już na etapie, do którego Ty dopiero dążysz. Nie jest to jednak sposób dobry dla każdego, bo może prowadzić do frustracji. Korzystaj z tej metody wtedy, gdy obserwowanie innych zachęca Cię do działania. Jeśli natomiast jedyne co przynosi to zły humor pokroju „jestem do niczego…” – zrezygnuj i rób po prostu swoje.


Podsumowanie


Era Internetu pokazuje, że świat roi się od utalentowanych ludzi, jednak jakże często okazuje się, że twórca A opływa w zamówienia, a twórca B musi zadowolić się znikomym zainteresowaniem. I wcale nie chodzi tutaj o to, że A jest lepszy niż B. Sytuacja ta jest wynikiem wielu różnych czynników, zależy m.in. od nasycenia określonych rynków lub określonych grup klientów danymi produktami, aktualnych trendów, bycia pierwszym w określonej dziedzinie lub stylistyce, posiadania lepszych pomysłów, wreszcie – bycia lepszym biznesmenem, czyli lepszej komunikacji, lepszej promocji, lepszego  ukierunkowania na znalezienie właściwej grupy odbiorców.

Przymus jak najszybszego znalezienia klientów, gdy nie jest się gotowym, by świadczyć usługi, może wywołać wiele szkód. Zarówno danej osobie, jak i wpłynąć na rynek w ogóle. Początkujący twórcy mogą dostarczać usługi i produkty kiepskiej jakości, drastycznie zaniżać stawki, bądź zgadzać się na bardzo niekorzystne warunki. W ten sposób kręcą bicz na własny tyłek (bo ile można pracować w ten sposób), a klienci uczą się, że pewne niezdrowe praktyki są w środowisku graficznym akceptowalne.

Jednak nikt nie twierdzi, że monetyzacja może rozpocząć się dopiero w momencie, w którym poziom prac jest tak wysoki, że od razu nadają się do wystawienia w Galerii Narodowej. Na początek można zdecydować się na oferowanie pewnego obiecującego wycinka swojej twórczości konkretnej grupie. Ja sama, rozpoczynając pracę, kierowałam swoją ofertę do małych kobiecych biznesów on-line, które poszukiwały określonej stylistyki dla postów do mediów społecznościowych lub materiałów szkoleniowych. Dopiero z czasem zaczęłam otrzymywać propozycje wykonania ilustracji dziecięcych, gdy ta stylistyka rozwinęła się na tyle, że klienci sami chcieli za nią zapłacić.


[1] Marta przy okazji mojego wystąpieniom live o gotowości warsztatowej przytoczyła kilka bardzo trafnych uwag, które za jej zgodą, pozwolę sobie wpleść w dalszą części tego materiału.


Głodny wiedzy? Obejrzyj nagranie live Gotowość warsztatowa!

ilustracja zapraszająca do wejścia na grupę